Na zdjęciu Marcin Szarlip. Obrońca Tura stanowi dla rywali(razem ze swoim partnerami z bloku defensywy) zaporę nie do przejścia
Zawodnicy Tura ostatnimi czasy zadziwiają chyba nawet samych siebie. Konia z rzędem temu, kto przed startem rozgrywek przewidział by taki scenariusz po pięciu seriach spotkań. Tur na czele ligowej tabeli z 13 zgromadzonymi punktami. To nie jest piękny sen kibiców drugoroczniaka na boiskach zamojskiej "okręgówki", lecz prawda która jest jeszcze z każdym tygodniem umacniana przez samych piłkarzy Tura. Podopieczni Bartłomieja Kowalika ani myślą spuszczać z tonu. Najlepszym tego przykładem jest ostatnia wygrana na boisku wicelidera z Łaszczowa. Ekipie lidera nie przeszkodził nawet arbiter, który w 38 minucie meczu ukarał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką pomocnika Mirosława Brodaczewskiego, przy stanie 1:1. Wcześniej już w 7 minucie meczu wynik spotkania otworzył wyrastający na jednego z liderów Tura Marek Pyda. Gospodarze wyrównali w 21 minucie gry, ale tego dnia był to kres ich możliwości, bowiem po przerwie na boisku dominowali przyjezdni. W 65 minucie meczu pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Marek Kowalik. Goście mogli się cieszyć ze zdobytej bramki jeszcze raz, bowiem na 11 minut przed zakończeniem meczu wynik zawodów ustalił Pyda, dla którego było to drugie trafienie tego dnia. Po ostatnim gwizdku sędziego przyjezdni mogli cieszyć się z czwartego w tym sezonie zwycięstwa. - Po raz kolejny zagraliśmy dobre zawody. Nie zawiedli doświadczeni zawodnicy, którzy stanowią o sile zespołu. Przed nami derby powiatu z Victorią Łukowa Chmielek, w których nie ukrywamy że chcemy również powalczyć o zwycięstwo przed własną publicznością. Do interesującej konfrontacji doszło także w Tarnogrodzie. Tamtejszy Olimpiakos gościł drużynę Gromu Różaniec. Był to pojedynek z podtekstami. To nie tylko zwykłe derby powiatu biłgorajskiego, jak każde inne. W obu ekipach występują dobrze sobie znani zawodnicy, grający w swojej przygodzie z piłką po obu stronach barykady. Prowadzenie w tym spotkaniu objęli miejscowi. Już w 20 minucie gry instynkt strzelecki nie zawiódł Łukasza Karpika, który swoim trafieniem otworzył wynik spotkania. Niestety dla Olimpiakosu później bramki strzelali już tylko goście. Siedem minut później wyrównał skuteczny w tym sezonie Krzysztof Wróbel. Na 2:1 kwadrans po zmianie stron podwyższył 18 - letni Mirosław Podgórski, a wynik derbów ustalił samobójczym golem Ernest Granda. Z lekkiego dołka wyszli natomiast gracze Relaxu Księżpol. Podopieczni Marcina Mury w trzech wcześniejszych potyczkach zgromadzili zaledwie punkcik i starcie ze Spartą Łabunie było dla nich doskonałą szansą na przełamanie gorszej passy. Niektórzy kibice nie zdążyli jeszcze dotrzeć na boisko w Księżpolu, a bramkarz Sparty już musiał wyjmować futbolówkę z siatki. W 2 minucie prowadzenie Relaxowi dał defensor Marcin Paluch. Kibice spodziewali się, że worek z bramkami się rozwiąże, ale musieli się rozczarować, bo więcej bramek w tym meczu już nie zobaczyli. Na szczęście dla księżpolan wygrana była w niedzielę po ich stronie i po serii słabszych gier mogli sobie dopisać do swojego konta trzy oczka. Niestety po raz trzeci w bieżącym sezonie jako pokonani z boiska schodzili w Majdanie Starym. Tanew podejmowała na własnym boisku Omegę Stary Zamość i przegrała 1:3. - Nie mogliśmy znaleźć sposobu na rywali, którzy tego dnia byli od nas po prostu lepsi. Przed nami ciężki wyjazd do Skierbieszowa, jednak Ostoja też nie zachwyca i tam będziemy musieli szukać swojej szansy na wywalczenie zdobyczy punktowej - mówił jeden z piłkarzy Tanwi. Srogie lanie zebrał ostatni w tabeli Cosmos Józefów, przegrywając piąty z kolei mecz w tym sezonie. Józefowianie okupują ostatnie miejsce w tabeli z niechlubnym bilansem 0 zdobytych punktów i aż 22 straconych bramek. W miniony weekend na boisko nie wybiegli zawodnicy Victorii Łukowa Chmielek. Nie był to jednak znak protestu, ale efekt obfitych opadów deszczu, które do tego stopnia zalały boisko w Łukowej iż uniemożliwiły rozegranie spotkania.